Żeby nie było, że Córka Bibliotekarki tylko o niepoważnych rzeczach i o dupie maryni.
Przez pewien czas było spokojnie. Widmo łączenia bibliotek zostało zażegnane, a bibliotekarze i studenci robiący uprawnienia pedagogiczne (w skrócie UP) odetchnęli z ulgą. Niestety! Ponownie na horyzoncie pojawiła się ustawa, która ma uchylić zakaz łączenia bibliotek. Można zadać pytanie - co im te biblioteki przeszkadzają? Przecież spełniają swoje funkcje, szerzą kulturę, są miejscem spotkań itd. Oj, przeszkadzają im te nasze biblioteki, bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi zawsze o pieniądze. Rząd chce wprowadzić w życie ustawę pozwalająca na łączenie bibliotek celem zmniejszenia kosztów. Bardzo dobrze, krzyczą tłumy, trzeba szukać oszczędności gdzie się da, po co nam tyle bibliotek, połączyć biblioteki szkolne z publicznymi i od razu zrobi się lepiej. Wspaniale, ale czy ktokolwiek pomyślał o bibliotekarzach? Czy w tej walce o każdy grosz ktokolwiek pomyślał o nauczycielach-bibliotekarzach i o studentach, którzy obecnie są w trakcie studiów i wybrali UP? Nie sądzę ...
Nadal jeszcze UP dają możliwość większego wyboru pracy - czy chcemy pracować w bibliotece publicznej, a jeżeli tam nam się nie powiedzie zawsze możemy spróbować szczęścia i złożyć podanie o pracę do biblioteki szkolnej. Tak, samy tego chcieliśmy. Z pełnią władz umysłowych i (nie)świadomi konsekwencji postanowiliśmy wybrać specjalizacje nauczycielską ... którą, jeżeli ustawa przejdzie, będziemy mogli sobie wcisnąć ... do szuflady. I z czym zostaniemy? Z wiedzą, z praktykami - bez pracy?
UP nie są miłe, łatwe i przyjemne. W pierwszym semestrze mieliśmy dodatkowo 1,5 godziny wykładów z psychologii ogólnej. W drugim semestrze dodatkowo trochę ponad 2 godziny - psychologia rozwojowa i społeczna oraz pedagogika ogólna. Zaraz zaczynamy trzeci semestr naszej nauki. Dodatkowo mamy aż 7,5 godziny zajęć, które musimy przejść by o krok przybliżyć się do upragnionych uprawnień. I nie jest to pestka, o nie. To ciężka harówa. Nie wzięliśmy tych uprawnień dlatego, żeby czymś sobie wypchać plan, bo mamy za dużo czasu i pragniemy uczyć się do oporu. Nie dlatego, że uwielbiamy zostawać do 18:00 na uczelni. Nie po to, żeby zrobić komukolwiek przyjemność. Wzięliśmy je dla siebie, dla perspektywy naszej przyszłej pracy. I z czym zostaniemy? Z uprawnieniami, które do niczego nam się nie przydadzą. Oprócz tego prawdopodobnie w ogóle nie będziemy mieli pracy w bibliotece, bo oprócz łączenia bibliotek trzeba będzie też uszczuplić pracowników nowo powstałej biblioteki, więc rozpoczną się zwolnienia. Wszyscy, WSZYSCY studenci bibliotekoznawstwa, którzy będą chcieli swoje życie połączyć z pracą w bibliotece będą mieli trudność ze znalezieniem pracy. Bardziej poszczęści się tym, którzy UP brali pod kątem nauczania technologii informacyjnej - ale ilu jest takich ludzi? Jak ktoś po bibliotekoznawstwie ma uczyć gimnazjalistów obsługi komputera, jak sam ma problemy, jak sam nie potrafi np. zainstalować drukarki. "Praca! Praca! Praca! Wszystkiego się da nauczyć! Przysiądziesz trochę i hop! już jesteś świetna! Nauczyciel TI jak się patrzy!". Na pewno? I potem pracować w zawodzie, którego się nie cierpi, uczyć rzeczy, do których ma się wstręt i na każdym kroku starać się nie okazywać swojej niewiedzy. Ale przecież będę miała pracę.
Studia to jedno, a co z nich wyniesiemy - to drugie. A oprócz tego pamiętamy zdanie, które usłyszeliśmy w tamtym roku, na spotkaniu: "Studia nie przygotowują do zawodu - one rozwijają inteligencję. Jak chcesz zawodu to idź do technikum". Także - tak czy siak - jesteśmy w czarnej dziurze.
Ja ze swojej strony powiem tyle, że państwo nie boi się ciąć po bibliotekach z jednego powodu. Bibliotekarze nie są w stanie nic zrobić. Zastrajkują? Śmiech na sali. Wszystkich ludzi serdecznie pierdoli to, czy będzie jedna biblioteka więcej czy mniej. Co innego lekarze, kolejarze czy górnicy. Oni mogą coś zdziałać. Strajkom zwykle towarzyszy paraliż pewnego segmentu życia publicznego. Co może zdziałać taki bibliotekarz? W zasadzie nic. Może się modlić o to, aby nie stracić pracy/dostać pracę za 1000zł. Taka jest bolesna prawda. Mogę jedynie połączyć się z Tobą w bólu, i życzyć pomyślności na krętej drodze awansu zawodowego.
OdpowiedzUsuń