Podziękowania:
Gaci - za to że fociła, kiedy ja pisałam; Katerince - za to że
zrobiła zdjęcie, kiedy mój aparat padł (i nie chciał powstać).
Dnia 23 kwietnia 2012 roku miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji na temat ilustracji w książkach dla dzieci, ich historii oraz rozwoju "Książka dla dzieci - jak to się robi?".
Postanowiłam przybyć na 10:00 żeby zobaczyć jak bibliotekarze sadzą róże. Przyjechałam - nic. Misias już na mnie czekała.
Ja: No i gdzie to sadzenie?
Misias: Jestem tutaj od 9:50. Wszyscy są w środku. Może to tam będą sadzić te róże? Na razie dwu facetów coś tam grzebie w ziemi po prawej i chyba ... sadzi.
Ja: Ale impreza. Mieli zacząć o 10.
Misias: Czy ty widzisz jakiegoś bibliotekarza, który grzebie w ziemi?
Ja: Ano ...
Na stronie Dziennika Zachodniego znalazłam zdjęcia przedstawiające właśnie to sadzenie. A jakże: jest dyrektor BŚ jest i Bohdan Butenko. I inni ludzie też są. I sadzą. Pytanie: o której godzinie? Wątpię żebym była aż tak ślepa, że przegapiłam tłumek ludzi stojący przy skwerku, kamery i mikrofony. Jak jest napisane, że ma być o 10:00 to ma być o 10:00 a nie "ok, sadzimy, bo pewnie i tak nikt nie przyjedzie".
Lekki tłok przy wejściu do Auli znaczył, że coś się dzieje. Wokół na stolika leżały rozłożone książki do kupienia - z okazji Światowego Dnia Książki z 10% zniżką. Można było obejrzeć, pomacać, zasięgnąć porady. Na stoliku leżały programy konferencji (wydrukowane na bardzo ładnym papierze). Z tego co zauważyłam to były również jakieś skromne "podarunki": torba z książką programową i z czymś jeszcze, ale rozpłynęły się bardzo szybko. Wniosek: albo ludzie tak szybko wybrali wszystko albo jednak było tego za mało jak na taką pokaźną liczbę osób.
Aula była wypełniona po brzegi. Na szczęście przybyłyśmy na miejsce o tyle wcześniej, że udało nam się znaleźć miejsce, ale widziałam, że kilka osób siedziało na schodach. Na marginesie dodam, że fotele były wygodne, a przy każdym był wyciągany stolik na którym można było wygodnie notować. Na początku z krótkimi przemówieniami wystąpili dyrektor BŚ oraz rektor ASP. Potem przystąpiono do zasadniczej części konferencji - wystąpień. Poniżej prezentuję relacje z każdego wykładu, mniej lub bardziej chaotyczne ;P Niestety po przerwie kawowej mój aparat powiedział "i don't think so", padł i stwierdził że nie wstaje. A szkoda, bo w drugiej części właśnie pojawiło się o wiele więcej wartych uwiecznienia slajdów.
Historyczny falstart polskiej książki obrazkowej.
Krystyna Lipka-Sztarbałło
Na samym początku do książki dla dzieci nie przykładano zbytniej wagi. Po rozwinięciu tego typu publikacji zaczęto zadawać pytanie: czy książka ilustrowana jest dobrem kultury? Ilustracja stała się uzupełnieniem tekstu. W Polsce w latach 20. ilustracje były sztuką narodową, a w latach 30. - sztuką użytkową. W 1938 roku Julian Tuwim i Jan Brzechwa debiutowali jako twórcy poezji dla dzieci. Wprowadzili do poezji dziecięcej gry słowne, absurd, ironię, komizm. Potem nastąpiło pokolenie twórców Art deco, którzy zadawali pytanie - jak ma wyglądać książka dla dzieci?
Pierwsze ilustracje do Lokomotywy Jana Brzechwy wykonali graficy Levitt i Him (jedna zwrotka tekstu - rozbudowana ilustracja). Zostały one wyparte przez późniejsze ilustracje Jana Marcina Szancera.
Za pierwszą ilustrację w polskiej książce dla dzieci uznaje się ilustracje Stanisława Dębickiego w książce O Kasi i królewiczu
Plakat "Radion sam pierze" stworzył Tadeusz Gronowski, który również ilustrował książki dla dzieci.
Pierwsze wydanie Tańcowała igła z nitką było ilustrowane przez Franciszkę Themerson. Wygląd ilustracji był oparty o wygląd ilustracji w książce bolszewickiej.
Książka nie tylko miała zająć dziecko, ale tez i je czegoś nauczyć: stworzono m.in. "Biblioteczka - Zabaweczka" - otwierany karton większych rozmiarów, który w środku posiadał kiepskiej jakości, ilustrowane książeczki.
INNE ZDJĘCIA:
Podsumowanie: czas od odzyskania niepodległości do I Wojny Światowej był to czas rozwoju książki dziecięcej. Ilustracje w książce dla dzieci oraz na plakatach przeszły od sztuki narodowej do sztuki użytkowej. Artysta zszedł z piedestału i zajął się ilustrowaniem książek dla dzieci, które zaczęto dostrzegać i przykładać do nich większą wagę. Proces czytania to nie tylko odczytywanie tekstu - dobra ilustracja pomaga dziecku w prawidłowym zrozumieniu tekstu, w jego uzupełnieniu.
Cytay: "Na polskim rynku sukces Myszki Miki skonsumował Koziołek Matołek" (miałam wizję Koziołka Matołka z którego mordki wystaje ucho Myszki Miki...)
Ksiażka dla dzieci – jak to się robiło? Pierwsze ilustrowaneserie dla dzieci najmłodszych w powojennej Polsce.
Elżbieta Jamróz-Stolarska
Referat jest efektem badań do pracy doktorskiej pani Jamróz-Stolarskiej.
W referacie przedstawiono zmianę szaty graficznej serii wydawniczych: od początku aż do ostatecznej wersji.
Po wojnie panował przeciętny poziom artystyczny wydawanych książek. Broszury, cienki gazetowy papier. Najczęściej każda książeczka w serii wydawniczej różniła się krojem pisma, formatem - nie było to ujednolicone. Wydawnictwo Nasza Księgarnia pod koniec lat 40. wysuwa się na pierwsze miejsce w "rankingu" wydawców serii dla dzieci. W 1950 powstają serie "Świat w obrazach" oraz "Poczytaj mi, mamo". Na scenę wydawniczą wchodzi Biuro Wydawnicze Ruch. Wprowadzają serię "Przeczytaj i namaluj" - nauka przez zabawę. W książeczkach dzieci miały możliwość rysowania, malowania itd. Wydawali również "Obrazki opowiadają", które było prawie toćka w toćkę jak "Świat w obrazach" Naszej Księgarni.
Serie wydawnicze dla najmłodszych [nie wszystkie, ponieważ niektóre zdjęcia nie wyszły]
Zaczęto wykorzystywać każdą wolną przestrzeń w książeczką na "edukację": z przodu umieszczano alfabet, a na tylnej okładce tabliczkę mnożenia (zdjęcie po prawej)
Fragemnt tekstu był okraszony dużą ilustracją.
Książeczki w formie komiksu.
Wydawcy zaczęli drukować w książeczkach spisy innych publikacji wydanych w danej serii.
Zaczęto również numerować książeczki.
Nie przykładano wagi do ujednolicenia publikacji. W tej samej serii książeczki były wydawane w różnych formatach i drukowane różną czcionką.
Pierwszy wygląd książeczek z serii "Poczytaj mi, mamo"
W publikacjach Naszej Ksiegarni na tylnej okładce zaczął pojawiać się kwadrat w którego czterokrotnie został wpisany tytuł serii "Poczytaj mi, mamo". Po środku umieszczono logo - sowę.
W latach 70. i 80. książeczki z serii "Poczytaj mi, mamo" Naszej Księgarni nabrały wyglądu, jaki znamy obecnie: małe, kwadratowe, z charakterystyczną tylną okładką.
W serii "Świat w obrazach" wydawano również książeczki o tematyce propagandowe: odbudowa Warszawy, praca górnika, pochód majowy.
Serię "Książeczki z Misiowej Półeczki" można nazwać pierwszymi książkami interaktywnymi dla dzieci.
INNE ZDJĘCIA:
Książka autorska myśląca społecznie.
Iwona Chmielewska
Prelegentka przedstawiła swoją książkę - Pamiętnik Blumki. Książka non-fiction. O Januszu Korczaku. Jest to przykład książki myślącej społecznie - przedstawiającej historię prawdziwą."Paraliżowało mnie poczucie odpowiedzialności za tę książkę. Jest to książka, w której chciałam zawrzeć kodeks postępowania" - mówiła pani Chmielewska. Wypowiadała się również na temat tworzenia książek dla dzieci ogólnie: "Twórca książek dla dzieci musi mieć jedno oko smutne, a jedno wesołe; musimy umieć zachować w tym równowagę. Ogrom zła zbliżającej się wojny chciałam zrównoważyć ogromem dobra, które towarzyszyło Januszowi Korczakowi". Autorka przeczytała książki Korczaka, a także wspomnienia o nim. Przedstawiła historię jako pamiętnik Blumki - małej dziewczynki, która mieszka w sierocińcu, a dziećmi opiekuje się Pan Doktor. Pisarka stanęła przed wyzwaniem przedstawienia, napisania historii nie jako dorosła osoba, ale jako dziecko - językiem dziecka. "Blumka z każdej ilustracji patrzy prosto w kamerę, prosto na czytelnika. Bardzo długo pracowałam nad jej wzrokiem: chciałam w nim zawrzeć to co dobre i to co złe" tłumaczyła autorka. "Nie dopowiadam wszystkiego: rodzic musi sam odpowiedzieć na pytania dziecka - co się stało po ostatniej stronie książeczki".
Prelegentka zaprezentowała również książkę Cztery zwykłe miski. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze na slajdach widniały same ilustracje, bez tekstu. Po przejrzeniu samych ilustracji, autorka ponownie puściła prezentację - tym razem przy każdej ilustracji odczytywała odpowiedni tekst. Szczerze: za pierwszym razem w życiu nie domyśliłabym się, że tekst tej książeczki będzie obracał się w okół czterech misek. Było to bardzo ciekawe doświadczenie i pokazywało również, przynajmniej dla mnie, jak wiele takich misek jest wokoło. Ostatnią książką, również myślącą społecznie, było Gdzie jest moja córka? Polecam przeczytać - nie jest długa, a finał jest bardzo zaskakujący. To co szczególnie przykuło moją, i myślę że nie tylko moją uwagę, to fakt o którym wspomniała sama autorka - strony sprawiały wrażenie przeźroczystych: ilustracje z każdej strony były podobne, przechodziły jedynie małą metamorfozę.
Przerwa kawowa
W kawiarni BŚ wystawiono talerze z ciastkami. Można było napić się herbaty, kawy, soku. Jedynym minusem był lekki tłok, ale rozumiem to - pomieszczenie kawiarni jest dość małe. Poczęstunek był obfity i dla nikogo nie zabrakło.
Boloński konkurs dla ilustratorów od kuchni.
Magdalena Kłos-Podsiadło
Więcej szczegółów znajdziecie w wywiad z panią Magdaleną: klik!
Magdalena Kłos-Podsiadło z wydawnictwa Wytwórnia, nagrodzonego Bologna Ragazzi Award w roku 2008 za "Tuwima wiersze dla dzieci", zasiadła w międzynarodowym jury Bologna Illustrators Exhibition 2012 [1]. Boloński konkurs rozwiązywany jest podczas Bolońskich Targów Książki dla Dzieci. Zjeżdżają się na nie wszyscy wydawcy z całego świata, którzy wydają książki dla dzieci. Mocny kontrast zaznaczony jest między dużymi wydawnictwami a małymi (prezentacja stoiska).
W tym roku do konkursu napłynęło 2685 zgłoszeń, w tym 9 z Polski. Najwięcej zgłoszeń napłynęło z Włoch i Japonii. Mocną grupę stanowiły zgłoszenia z Iranu - 48 zestawów ilustracji. Zgłaszać mogli się wszyscy: ilustratorzy, wydawnictwa; ci którzy mają już na swoim koncie jakiś dorobek, byli wydawani oraz ci zupełnie nowi, którzy chcą spróbować swoich sił.
Do konkursy zgłasza się 5 prac - jeden zestaw. Ze wszystkich zgłoszeń wybiera się maksimum 90 zestawów. Prelegentka wspomniała, że poziom prac w tym roku nie był wysoki: "Byliśmy zdziwieni, ale wiedzieliśmy, że wybór nie będzie taki trudny". Ilustracje ułożone są na długich stołach, by usprawnić przebieg wyboru najlepszych ilustracji. Ilustracje pogrupowane są krajami, szkołami, czy były wydane czy też nie.
Jury składa się z 5 osób, co edycję innych. Obrady trwają 3 dni. Pierwszy dzień to praca indywidualna każdego z członków jury. Musi zobaczyć wszystkie prace, a pod koniec dnia podzielić się wrażeniami z innymi członkami.Drugi dzień to praca grupowa. Nad każdym zestawem trzeba było się pochylić, zastanowić. Jeżeli chociaż jedna osoba z jury była na "tak" - praca przechodziła dalej. Jak powiedziała sama prelegentka - praca musiała mieć to coś, chwycić jury za serce, żeby przeszła dalej. W wyborze prac pomagały krótkie opisy, które były pod nimi zamieszczone - czego dotyczą ilustracje, nazwisko ilustratora. Odrzucane prace były odwracane. Trzeci dzień to głosowanie nad pracami, które zostały wybrane. Każdy z członków jury miał karteczkę innego koloru i przyklejał ją przy wybranych przez siebie pracach.Wybrane prace były pakowane i przygotowywane do wystawy.
Na Targach jury dyskutowało o swoich wyborach prac. Z wybranych prac tworzy się katalog wystawy. Oprócz nagrody BolognaRagazzi Award, ilustratorzy mogą równiez otrzymać nagrodę Madryckiej Fundacji SM (autorzy do 35 roku życia, 30 tysięcy dolarów - zwycięzca wybierany wśród prac wyselekcjonowanych przez jury) oraz nagrodę włoskiej ASP - roczny udział w zajęciach (autorzy do 30 roku życia).
Moje wrażenia: sporo pytań zadawali studenci ASP, widać że ich to zaciekawiło - nie dziwię się: sława, pjeniądze i wielka kariera :P.
Co ma Ala? Kilka słów na temat projektowania typografii dla dzieci.
Ewa Satalecka
Wykład o międzynarodowych warsztatach z typografii oraz wprowadzenia do zagadnienia języka i pisma.
Więcej o projektach: klik!
Trzydziestego piątego maja i później ...
rozmowa Ewy Grudy z Bohdanem Butenką
Dla tego wywiadu napiszę osobnego posta, ponieważ cały udało mi się nagrać i przepisze go (a przynajmniej tyle ile uda mi się odcyfrować :P)
Dnia 23 kwietnia 2012 roku miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji na temat ilustracji w książkach dla dzieci, ich historii oraz rozwoju "Książka dla dzieci - jak to się robi?".
Postanowiłam przybyć na 10:00 żeby zobaczyć jak bibliotekarze sadzą róże. Przyjechałam - nic. Misias już na mnie czekała.
Ja: No i gdzie to sadzenie?
Misias: Jestem tutaj od 9:50. Wszyscy są w środku. Może to tam będą sadzić te róże? Na razie dwu facetów coś tam grzebie w ziemi po prawej i chyba ... sadzi.
Ja: Ale impreza. Mieli zacząć o 10.
Misias: Czy ty widzisz jakiegoś bibliotekarza, który grzebie w ziemi?
Ja: Ano ...
Na stronie Dziennika Zachodniego znalazłam zdjęcia przedstawiające właśnie to sadzenie. A jakże: jest dyrektor BŚ jest i Bohdan Butenko. I inni ludzie też są. I sadzą. Pytanie: o której godzinie? Wątpię żebym była aż tak ślepa, że przegapiłam tłumek ludzi stojący przy skwerku, kamery i mikrofony. Jak jest napisane, że ma być o 10:00 to ma być o 10:00 a nie "ok, sadzimy, bo pewnie i tak nikt nie przyjedzie".
Lekki tłok przy wejściu do Auli znaczył, że coś się dzieje. Wokół na stolika leżały rozłożone książki do kupienia - z okazji Światowego Dnia Książki z 10% zniżką. Można było obejrzeć, pomacać, zasięgnąć porady. Na stoliku leżały programy konferencji (wydrukowane na bardzo ładnym papierze). Z tego co zauważyłam to były również jakieś skromne "podarunki": torba z książką programową i z czymś jeszcze, ale rozpłynęły się bardzo szybko. Wniosek: albo ludzie tak szybko wybrali wszystko albo jednak było tego za mało jak na taką pokaźną liczbę osób.
Aula była wypełniona po brzegi. Na szczęście przybyłyśmy na miejsce o tyle wcześniej, że udało nam się znaleźć miejsce, ale widziałam, że kilka osób siedziało na schodach. Na marginesie dodam, że fotele były wygodne, a przy każdym był wyciągany stolik na którym można było wygodnie notować. Na początku z krótkimi przemówieniami wystąpili dyrektor BŚ oraz rektor ASP. Potem przystąpiono do zasadniczej części konferencji - wystąpień. Poniżej prezentuję relacje z każdego wykładu, mniej lub bardziej chaotyczne ;P Niestety po przerwie kawowej mój aparat powiedział "i don't think so", padł i stwierdził że nie wstaje. A szkoda, bo w drugiej części właśnie pojawiło się o wiele więcej wartych uwiecznienia slajdów.
Historyczny falstart polskiej książki obrazkowej.
Krystyna Lipka-Sztarbałło
Na samym początku do książki dla dzieci nie przykładano zbytniej wagi. Po rozwinięciu tego typu publikacji zaczęto zadawać pytanie: czy książka ilustrowana jest dobrem kultury? Ilustracja stała się uzupełnieniem tekstu. W Polsce w latach 20. ilustracje były sztuką narodową, a w latach 30. - sztuką użytkową. W 1938 roku Julian Tuwim i Jan Brzechwa debiutowali jako twórcy poezji dla dzieci. Wprowadzili do poezji dziecięcej gry słowne, absurd, ironię, komizm. Potem nastąpiło pokolenie twórców Art deco, którzy zadawali pytanie - jak ma wyglądać książka dla dzieci?
Pierwsze ilustracje do Lokomotywy Jana Brzechwy wykonali graficy Levitt i Him (jedna zwrotka tekstu - rozbudowana ilustracja). Zostały one wyparte przez późniejsze ilustracje Jana Marcina Szancera.
Za pierwszą ilustrację w polskiej książce dla dzieci uznaje się ilustracje Stanisława Dębickiego w książce O Kasi i królewiczu
Plakat "Radion sam pierze" stworzył Tadeusz Gronowski, który również ilustrował książki dla dzieci.
Pierwsze wydanie Tańcowała igła z nitką było ilustrowane przez Franciszkę Themerson. Wygląd ilustracji był oparty o wygląd ilustracji w książce bolszewickiej.
Książka nie tylko miała zająć dziecko, ale tez i je czegoś nauczyć: stworzono m.in. "Biblioteczka - Zabaweczka" - otwierany karton większych rozmiarów, który w środku posiadał kiepskiej jakości, ilustrowane książeczki.
INNE ZDJĘCIA:
Podsumowanie: czas od odzyskania niepodległości do I Wojny Światowej był to czas rozwoju książki dziecięcej. Ilustracje w książce dla dzieci oraz na plakatach przeszły od sztuki narodowej do sztuki użytkowej. Artysta zszedł z piedestału i zajął się ilustrowaniem książek dla dzieci, które zaczęto dostrzegać i przykładać do nich większą wagę. Proces czytania to nie tylko odczytywanie tekstu - dobra ilustracja pomaga dziecku w prawidłowym zrozumieniu tekstu, w jego uzupełnieniu.
Cytay: "Na polskim rynku sukces Myszki Miki skonsumował Koziołek Matołek" (miałam wizję Koziołka Matołka z którego mordki wystaje ucho Myszki Miki...)
Ksiażka dla dzieci – jak to się robiło? Pierwsze ilustrowaneserie dla dzieci najmłodszych w powojennej Polsce.
Elżbieta Jamróz-Stolarska
Referat jest efektem badań do pracy doktorskiej pani Jamróz-Stolarskiej.
W referacie przedstawiono zmianę szaty graficznej serii wydawniczych: od początku aż do ostatecznej wersji.
Po wojnie panował przeciętny poziom artystyczny wydawanych książek. Broszury, cienki gazetowy papier. Najczęściej każda książeczka w serii wydawniczej różniła się krojem pisma, formatem - nie było to ujednolicone. Wydawnictwo Nasza Księgarnia pod koniec lat 40. wysuwa się na pierwsze miejsce w "rankingu" wydawców serii dla dzieci. W 1950 powstają serie "Świat w obrazach" oraz "Poczytaj mi, mamo". Na scenę wydawniczą wchodzi Biuro Wydawnicze Ruch. Wprowadzają serię "Przeczytaj i namaluj" - nauka przez zabawę. W książeczkach dzieci miały możliwość rysowania, malowania itd. Wydawali również "Obrazki opowiadają", które było prawie toćka w toćkę jak "Świat w obrazach" Naszej Księgarni.
Serie wydawnicze dla najmłodszych [nie wszystkie, ponieważ niektóre zdjęcia nie wyszły]
Zaczęto wykorzystywać każdą wolną przestrzeń w książeczką na "edukację": z przodu umieszczano alfabet, a na tylnej okładce tabliczkę mnożenia (zdjęcie po prawej)
Fragemnt tekstu był okraszony dużą ilustracją.
Książeczki w formie komiksu.
Wydawcy zaczęli drukować w książeczkach spisy innych publikacji wydanych w danej serii.
Zaczęto również numerować książeczki.
Nie przykładano wagi do ujednolicenia publikacji. W tej samej serii książeczki były wydawane w różnych formatach i drukowane różną czcionką.
Pierwszy wygląd książeczek z serii "Poczytaj mi, mamo"
W publikacjach Naszej Ksiegarni na tylnej okładce zaczął pojawiać się kwadrat w którego czterokrotnie został wpisany tytuł serii "Poczytaj mi, mamo". Po środku umieszczono logo - sowę.
W latach 70. i 80. książeczki z serii "Poczytaj mi, mamo" Naszej Księgarni nabrały wyglądu, jaki znamy obecnie: małe, kwadratowe, z charakterystyczną tylną okładką.
W serii "Świat w obrazach" wydawano również książeczki o tematyce propagandowe: odbudowa Warszawy, praca górnika, pochód majowy.
Serię "Książeczki z Misiowej Półeczki" można nazwać pierwszymi książkami interaktywnymi dla dzieci.
INNE ZDJĘCIA:
Książka autorska myśląca społecznie.
Iwona Chmielewska
Prelegentka przedstawiła swoją książkę - Pamiętnik Blumki. Książka non-fiction. O Januszu Korczaku. Jest to przykład książki myślącej społecznie - przedstawiającej historię prawdziwą."Paraliżowało mnie poczucie odpowiedzialności za tę książkę. Jest to książka, w której chciałam zawrzeć kodeks postępowania" - mówiła pani Chmielewska. Wypowiadała się również na temat tworzenia książek dla dzieci ogólnie: "Twórca książek dla dzieci musi mieć jedno oko smutne, a jedno wesołe; musimy umieć zachować w tym równowagę. Ogrom zła zbliżającej się wojny chciałam zrównoważyć ogromem dobra, które towarzyszyło Januszowi Korczakowi". Autorka przeczytała książki Korczaka, a także wspomnienia o nim. Przedstawiła historię jako pamiętnik Blumki - małej dziewczynki, która mieszka w sierocińcu, a dziećmi opiekuje się Pan Doktor. Pisarka stanęła przed wyzwaniem przedstawienia, napisania historii nie jako dorosła osoba, ale jako dziecko - językiem dziecka. "Blumka z każdej ilustracji patrzy prosto w kamerę, prosto na czytelnika. Bardzo długo pracowałam nad jej wzrokiem: chciałam w nim zawrzeć to co dobre i to co złe" tłumaczyła autorka. "Nie dopowiadam wszystkiego: rodzic musi sam odpowiedzieć na pytania dziecka - co się stało po ostatniej stronie książeczki".
Prelegentka zaprezentowała również książkę Cztery zwykłe miski. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze na slajdach widniały same ilustracje, bez tekstu. Po przejrzeniu samych ilustracji, autorka ponownie puściła prezentację - tym razem przy każdej ilustracji odczytywała odpowiedni tekst. Szczerze: za pierwszym razem w życiu nie domyśliłabym się, że tekst tej książeczki będzie obracał się w okół czterech misek. Było to bardzo ciekawe doświadczenie i pokazywało również, przynajmniej dla mnie, jak wiele takich misek jest wokoło. Ostatnią książką, również myślącą społecznie, było Gdzie jest moja córka? Polecam przeczytać - nie jest długa, a finał jest bardzo zaskakujący. To co szczególnie przykuło moją, i myślę że nie tylko moją uwagę, to fakt o którym wspomniała sama autorka - strony sprawiały wrażenie przeźroczystych: ilustracje z każdej strony były podobne, przechodziły jedynie małą metamorfozę.
Przerwa kawowa
W kawiarni BŚ wystawiono talerze z ciastkami. Można było napić się herbaty, kawy, soku. Jedynym minusem był lekki tłok, ale rozumiem to - pomieszczenie kawiarni jest dość małe. Poczęstunek był obfity i dla nikogo nie zabrakło.
Boloński konkurs dla ilustratorów od kuchni.
Magdalena Kłos-Podsiadło
Więcej szczegółów znajdziecie w wywiad z panią Magdaleną: klik!
Magdalena Kłos-Podsiadło z wydawnictwa Wytwórnia, nagrodzonego Bologna Ragazzi Award w roku 2008 za "Tuwima wiersze dla dzieci", zasiadła w międzynarodowym jury Bologna Illustrators Exhibition 2012 [1]. Boloński konkurs rozwiązywany jest podczas Bolońskich Targów Książki dla Dzieci. Zjeżdżają się na nie wszyscy wydawcy z całego świata, którzy wydają książki dla dzieci. Mocny kontrast zaznaczony jest między dużymi wydawnictwami a małymi (prezentacja stoiska).
W tym roku do konkursu napłynęło 2685 zgłoszeń, w tym 9 z Polski. Najwięcej zgłoszeń napłynęło z Włoch i Japonii. Mocną grupę stanowiły zgłoszenia z Iranu - 48 zestawów ilustracji. Zgłaszać mogli się wszyscy: ilustratorzy, wydawnictwa; ci którzy mają już na swoim koncie jakiś dorobek, byli wydawani oraz ci zupełnie nowi, którzy chcą spróbować swoich sił.
Do konkursy zgłasza się 5 prac - jeden zestaw. Ze wszystkich zgłoszeń wybiera się maksimum 90 zestawów. Prelegentka wspomniała, że poziom prac w tym roku nie był wysoki: "Byliśmy zdziwieni, ale wiedzieliśmy, że wybór nie będzie taki trudny". Ilustracje ułożone są na długich stołach, by usprawnić przebieg wyboru najlepszych ilustracji. Ilustracje pogrupowane są krajami, szkołami, czy były wydane czy też nie.
Jury składa się z 5 osób, co edycję innych. Obrady trwają 3 dni. Pierwszy dzień to praca indywidualna każdego z członków jury. Musi zobaczyć wszystkie prace, a pod koniec dnia podzielić się wrażeniami z innymi członkami.Drugi dzień to praca grupowa. Nad każdym zestawem trzeba było się pochylić, zastanowić. Jeżeli chociaż jedna osoba z jury była na "tak" - praca przechodziła dalej. Jak powiedziała sama prelegentka - praca musiała mieć to coś, chwycić jury za serce, żeby przeszła dalej. W wyborze prac pomagały krótkie opisy, które były pod nimi zamieszczone - czego dotyczą ilustracje, nazwisko ilustratora. Odrzucane prace były odwracane. Trzeci dzień to głosowanie nad pracami, które zostały wybrane. Każdy z członków jury miał karteczkę innego koloru i przyklejał ją przy wybranych przez siebie pracach.Wybrane prace były pakowane i przygotowywane do wystawy.
Na Targach jury dyskutowało o swoich wyborach prac. Z wybranych prac tworzy się katalog wystawy. Oprócz nagrody BolognaRagazzi Award, ilustratorzy mogą równiez otrzymać nagrodę Madryckiej Fundacji SM (autorzy do 35 roku życia, 30 tysięcy dolarów - zwycięzca wybierany wśród prac wyselekcjonowanych przez jury) oraz nagrodę włoskiej ASP - roczny udział w zajęciach (autorzy do 30 roku życia).
Moje wrażenia: sporo pytań zadawali studenci ASP, widać że ich to zaciekawiło - nie dziwię się: sława, pjeniądze i wielka kariera :P.
Co ma Ala? Kilka słów na temat projektowania typografii dla dzieci.
Ewa Satalecka
Wykład o międzynarodowych warsztatach z typografii oraz wprowadzenia do zagadnienia języka i pisma.
Więcej o projektach: klik!
Trzydziestego piątego maja i później ...
rozmowa Ewy Grudy z Bohdanem Butenką
Dla tego wywiadu napiszę osobnego posta, ponieważ cały udało mi się nagrać i przepisze go (a przynajmniej tyle ile uda mi się odcyfrować :P)
szczerze, to nadal ubolewam nad tym sadzeniem róż. bo człowiek jedzie zobaczyć a tu pustka. (nie licząc oczywiście panów którzy coś tam niemrawo w tej ziemi kopali ;P)
OdpowiedzUsuńM.
plakat radiona wg mnie genialny ; )
OdpowiedzUsuńa co do róż chyba trzeba czekać aż coś nam przed śląską wyrośnie ;P
Sosnów!
Sosnów, możemy tego nie dożyć :P
Usuńte róże jak baobaby ... ;D (jak już i w ogóle jeśli ;P ) wyrosną ;P
OdpowiedzUsuńSosnów!
No no, sprawozdanie jak się patrzy ;D, a podziękowaniem za focianie uszczęśliwiłaś mnie na cały dzień ;D, teraz aż nie mam ochoty psuć tego licencjatem ;P.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń